Włoska wysepka Gigilio stała się bardzo popularna wśród turystów odwiedzających Toskanię. Wszystko za sprawą katastrofy statku "Costa Concordia", który dnia 13 stycznia br. uderzył w skały u wybrzeżu wyspy Gigilio, gdzie obecnie spoczywa wrak luksusowego wycieczkowca.
Nikt zapewne nie spodziewał się, że katastrofa przyczyni się do takiego rozkwitu lokalnego rynku turystycznego. Chleba i igrzysk – od czasów Cesarstwa Rzymskiego nic nie zmieniło się w głodnym wrażeń tłumie, szukającym sensacji. Katastrofa wycieczkowca "Costa Concordia" działa na wyobraźnie ludzką tym bardziej, że rozegrała się prawie 100 lat po zderzeniu Titanica z lodowcem. Statystyki jasno pokazują, że liczba turystów odwiedzających Isola del Gigilio w ciągu jednego dnia wzrosła aż 10-krotnie! Jednych zadowala obserwacja wraku "Costa Concordia" z wybrzeży wyspy, inni podpływają specjalnie zorganizowanymi do tego celu łódkami.
Całość zdarzeń powiązanych z tym tragicznym wypadkiem są częścią szerszego zjawiska, nieoficjalnie nazwanego turystyka katastrofalna. Miejsca naznaczone tragedią, gdzie historia nabrała wręcz cech legendy i żyje własnym życiem (jak w przypadku opowiadań i domysłów o kapitanie "Costa Concordia" Francesco Schettino) są chętnie i tłumnie odwiedzane przez podróżujących. Do takich miejsc można zaliczyć m.in. Ground Zero w Nowym Jorku oraz Smoleńsk, gdzie rozbił się samolot TU-154.
Katastrofa statku Costa Concordia, która przyczyniła się do większego ruchu turystycznego na wyspie Gigilio, choć przyniosi zyski dla lokalnego rynku, nie spotyka się z aprobatą mieszkańców wyspy. Ludzie ci odczuwają rozmiar tej tragedii, której byli naocznymi świadkami. Być może biura turystyczne powinny wyznaczyć sobie granice, gdzie i jak organizować wyjazdy, jak je promować, aby uszanować tych, którzy przeżyli tę katastrofę, jej ofiary i ich bliskich.